Wydrukuj tę stronę
poniedziałek, 09 lipiec 2018 17:13

Zakończenie Wielkiego Odpustu Tuchowskiego

Napisał

Niedzielę, kończącą Wielki Odpust Tuchowski, przeżywaliśmy pod wezwaniem: „Służebnico Ducha Świętego wspieraj nas w darze bojaźni Bożej”.

Pielgrzymi już o piątej rano zebrali się na placu, by uczestniczyć w pierwszej Mszy Świętej pod przewodnictwem o. Bogdana Niecia CSsR. Ojciec wygłosił też homilię, którą zaczął od zwrócenia naszej uwagi na wielką tajemnicę - kim będzie człowiek, którego matka dopiero nosi pod sercem oraz na pokorę Maryi, która wiedząc, że w swym łonie nosi Zbawiciela, nie wywyższała się nad innych, lecz służyła krewnej Elżbiecie. Następnie ojciec dał nam przykład miłości matki, która jest zdolna do największych ofiar. Maryja stała się dla nas Matką w swoim największym cierpieniu, pod krzyżem swojego Syna. W oczach Matki Tuchowskiej widzimy odbicie wszystkich tych, którzy nie radzą już sobie ze swoimi wielkimi troskami. Ona otacza ich matczyną troską. Następnie kaznodzieja tłumaczył nam, czym jest bojaźń Boża. Nie jest to strach przez piekłem, lecz święty lęk przed rozłąką z Bogiem, wynikający z miłości do Niego. O. Bogdan Nieć przytoczył też historię człowieka, który bał się, czy jemu i jego żonie nie powszednieje ich małżeństwo, czy ich miłość nie wygasa. To właśnie jest bojaźń Boża – lęk przed utratą miłości do Boga, lęk przed skrzywdzeniem drugiego człowieka, czy przed zranieniem miłości Bożej. Na zakończenie ojciec wezwał pomocy Matki Bożej, by nauczyła nas, czym jest bojaźń Boża i by wspierała nas swoim orędownictwem.

Zaraz po Mszy Świętej odśpiewaliśmy wspólnie Godzinki ku czci NMP, natomiast o godzinie 7:00 na plac sanktuaryjny wkroczyła procesja rozpoczynając Eucharystię. Głównym celebransem i kaznodzieją był o. Kazimierz Fryzeł CSsR. Zaczął on homilię od przypomnienia dzisiejszego wezwania odpustowego, które ma być nie tylko hasłem, ale głęboką i szczerą modlitwą. Ojciec pouczał nas, że aby prawdziwie wierzyć, musimy żyć darami Ducha Świętego oraz że świętość nie jest czymś odległym, zarezerwowanym dla kapłanów i osób konsekrowanych, lecz że świętość to po prostu „pełnia rozwoju ludzkiego”. Kluczowy jest tu dar bojaźni Bożej, ponieważ prawidłowe przeżywanie tego daru pozwala dobrze przyjmować pozostałe dary Ducha Świętego. Następnie kaznodzieja przytoczył historię, by pouczyć, że Bóg dał nam prawo miłości, kazał miłować naszych nieprzyjaciół. Pomimo tego nadal często widzimy Go tylko jako prawodawcę, Boga karzącego i wypełniamy Jego przykazania tylko ze strachu przed karą. Natomiast Bóg nas kocha i przebacza nam nasze grzechy. Aby żyć w prawdziwej bojaźni, musimy ciągle poszerzać nasz obraz Boga, bo nasze pojęcie Boga okazuje się zbyt wąskie. Nie możemy postrzegać Boga tylko jako wielkiego stwórcę, prawodawcę i Pana, kierującego losami całego świata, lecz przede wszystkim powinniśmy dostrzec w Nim osobę. Osobę, z którą możemy wchodzić w prawdziwą relację. Bojaźń nie może odrzucić miłości i opierać się na lęku, bo odrzucenie Chrystusa miłującego to najgorsze, co nas może spotkać. Musimy przyjmować miłość Jezusa, tak jak to robiła Maryja, która przyjęła Bożego Syna i nosiła Go w swoim łonie. Potem o. Kazimierz Fryzeł przywołał świadectwo pewnego człowieka, który wzruszony cierpliwością, miłością i łagodnością swojej żony nawrócił się i poradził sobie z problemem alkoholizmu. Dar bojaźni polega na jednym „lęku” - na strachu przed utratą miłości Bożej. Na koniec ojciec nawoływał do życia darami Ducha Świętego i czuwania, czy w swoim życiu nie odrzucamy Jezusa oraz wezwał, by prosić o wstawiennictwo Matkę Najświętszą.

O godzinie 8:40 siostry Józefitki poprowadziły modlitwy o powołania. Chwilę później rozpoczęła się Msza Święta, której przewodniczył JE ks. bp Wiesław Lechowicz. Kazanie natomiast wygłosił ponownie o. Kazimierz Fryzeł. Pouczył on kolejnych pielgrzymów o potrzebie dobrego przeżywania bojaźni Bożej.

Siostry Józefitki poprowadziły modlitwy o powołania o godzinie 10:40. Niedługo później rozpoczęła się suma, na którą przybyła pielgrzymka ludzi pracy, zatrudnionych za granicą, bezrobotnych oraz przedsiębiorców i pracodawców. Liturgii przewodniczył JE ks. abp Henryk Nowacki – Nuncjusz Apostolski. Wygłosił on też homilię do licznie zgromadzonych na placu pielgrzymów. Naukę rozpoczął od pytania, czemu tak wielu ludzi czci Matkę Bożą. Skąd Jej obrazy w prawie każdym polskim domu, skąd Jej kapliczki przy drogach i czemu tylu z nas przybyło dzisiaj przed Jej oblicze? Jego Ekscelencja odpowiedział: „To dlatego, że Jej potrzebujemy i nie wstydzimy się tego.” Jak dziecko w łonie matki nie może istnieć bez niej i poza nią, tak my potrzebujemy Maryi. Przecież nawet Bóg Jej potrzebował, potrzebował Jej „fiat”, zgody na pełnienie Jego woli, potrzebował Jej ofiarności. Potrzebował Jej również Jezus, Jej łona, Jej ramion i miłości, a także kogoś, kto stanie się Matką dla tworzącego się Kościoła. Potrzebował Jej Duch Święty, Jej wiary i ufności, Jej modlitwy z apostołami w oczekiwaniu na Dar Ojca. Następnie arcybiskup wyraził radość z obecności tak wielu pielgrzymów przed obliczem Matki Tuchowskiej, tych zebranych na sumie, jak i tych, którzy nawiedzili Tuchowską Panią w ciągu całego odpustu. W końcu to z Jej pomocą chcemy iść przez życie i rozwiązywać napotykające nas problemy. Ale Maryja potrzebuje także nas – nawoływał JE ks. abp Henryk Nowacki. Maryja pragnie, byśmy byli przy Niej, aby mogła zaprowadzić nas do swojego Syna. Ona mówi nam: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”. Jednak my nie zawsze wypełniamy wolę Jezusa, nie zawsze stajemy w prawdzie, nie zawsze staramy się o chwałę Boga. Dlatego dzisiaj gromadzimy się przed Jej obliczem, aby powiedzieć Jej, że Ją kochamy, że pragniemy być Jej wierni. Jego Ekscelencja przypomniał, że na tej Mszy Świętej modlimy się za wszystkich ludzi pracy, polecając ich Matce Najświętszej i dziękując za owoce ich trudu. Praca jest potrzebna. Pozwala utrzymać rodzinę i żyć godnie. Dzięki niej pomnażamy dobro wspólne naszego narodu, dzięki tej pracy potrafimy wciąż się rozwijać. Ważne jest jednak, by pracę wykonywać z dbałością i wielkim sercem, bo drobna praca tak wykonana może przynieść wielkie owoce, a wielka rzecz, wykonana źle i niedbale, może człowieka poniżyć i upokorzyć, nie przynosząc dobra. Arcybiskup przypomniał też, że prawdziwej dobrej pracy uczymy się w domu. Od ojca i matki uczymy się pracowitości i gorliwości w tym, co robimy. Musimy też uważać, by przez pracę nie dążyć tylko do tego, aby posiadać, lecz aby przez nią stale się rozwijać, aby znajdować czas dla rodziny i dla Boga. Modlitwa i praca nie stoją sobie na przeszkodzie. To brak pracy potrafi wyrządzić krzywdę naszemu duchowi. Należy jednak uważać, by nie stać się niewolnikiem pracy, by znajdować czas na odpoczynek i na to, czego kupić się nie da, na miłość, na umacnianie więzi w naszej rodzinie. „Potrzebujemy Maryi, bo Ona jest dla nas źródłem światła, pociechy i pokoju. Prośmy ją, by pomagała nam w trudach każdego dnia, by prowadziła nas do swego Syna, aby ukazywała nam sens naszych cierpień i upadków.” – zakończył kaznodzieja.

Słoneczne popołudnie ubogaciliśmy Koronką do Bożego Miłosierdzia, poprowadzoną przez siostry Józefitki o godzinie 14:45. W Godzinie Miłosierdzia natomiast rozpoczęliśmy celebrację Eucharystii. Głównym celebransem i kaznodzieją był o. Dariusz Paszyński CSsR – Wikariusz Prowincjała Redemptorystów. Zwrócił on naszą uwagę na niewiarę mieszkańców Nazaretu, przedstawioną w dzisiejszej Ewangelii. Zaznaczył, że wśród nich był wyjątek. Wiara Maryi aż kontrastuje z niewiarą jej sąsiadów. Nazarejczycy myśleli, że znają Jezusa, ale to była wiedza tylko powierzchowna. Byli do niej jednak tak przekonani, że zamknęli się na prawdę o Jezusie i o samych sobie. Maryja natomiast rozważa, pyta Boga, ale także ufa i pozwala się prowadzić. Człowiek, który myśli, że zna odpowiedzi na wszystkie pytania, nie pozwoli prowadzić się Bogu. Następnie usłyszeliśmy słowa dotyczące daru bojaźni Bożej. Ojciec przekonywał, że nie mamy się czego się obawiać ze strony Boga, w tym darze chodzi nie o strach, lecz o to, byśmy wiedzieli, kim i jacy jesteśmy. Jesteśmy słabi, niedoskonali i grzeszni. Jesteśmy wszyscy zależni od Ojca, ale Jezus przez swoje wcielenie pokazał nam, że On sam też jest Synem kochającego Ojca. Właśnie z tej zależności od dobrego Boga wpływa moc i siła. Świadomość tej zależności pozwala nam też wsłuchać się w Jego głos i dać się poprowadzić ku prawdziwemu szczęściu. Często zastanawiamy się, czego Bóg od nas oczekuje, czemu spotykają nas jakieś problemy i trudności. Dar bojaźni Bożej pozwala nam wtedy na przeżywanie tych sytuacji w ufności. Kaznodzieja polecał nam dwa sposoby na rozwijanie w sobie daru bojaźni Bożej. Po pierwsze: akty strzeliste i adoracja Najświętszego Sakramentu, bo tam możemy napełnić się świadomością, że jestem kochanym dzieckiem Boga. Tam możemy rozmawiać z dobrym Bogiem. Akty strzeliste nie są archaiczną i nieaktualną formą modlitwy, a krótkim wezwaniem, pragnieniem bycia przy tym, którego kocham. Właśnie to pragnienie bycia przy Bogu mamy w sobie rozwijać. Drugim sposobem jest post. Post pozwala nam oderwać się od konsumpcji, od pragnienia doznawania ciągle nowych przyjemności. Często ta konsumpcja nie jest już zaspokajaniem potrzeb, a skupieniem tylko i wyłącznie na sobie. Pragniemy mieć czas tylko dla siebie, a każdy, kto ten czas chce nam zabrać, staje się zagrożeniem. Post pozwala nam zdać sobie sprawę, że nie wszystko musimy mieć, nie wszystkiego musimy spróbować. Post pozwala nasz czas ofiarować innym, także Bogu. Ktoś pochłonięty nadmierną konsumpcją nie otworzy się na Boga – nie będzie miał dla Niego czasu. Ten post musi być świadomym i rozważnym korzystaniem z dóbr tego świata. Na zakończenie ojciec polecił nam prosić Matkę Bożą Tuchowską o dar bojaźni Bożej, o to, by pomogła nam otworzyć się na Boga, który chce w naszym życiu uczynić wiele cudów.

Pielgrzymi, przybywający na odpust po godzinie 16:00, mogli wziąć udział w różańcu na dróżkach i drodze krzyżowej na placu sanktuaryjnym. O godzinie 18:00 odmówiliśmy wspólnie nieszpory, a o 18:30 rozpoczęła się Msza Święta kończąca Wielki Odpust Tuchowski. Ta Eucharystia była odprawiana w intencji dobroczyńców klasztoru i sanktuarium w Tuchowie. Głównym celebransem był o. Witold Radowski CSsR – przełożony domu zakonnego w Tuchowie. Wygłosił on też homilię na tej ostatniej Mszy odpustowej. „Służebnico Ducha Świętego wspieraj nas” – zawołał na początku kaznodzieja. Przypomniał nam też, że pomimo iż odpust się kończy, to przychodząc przed oblicze Maryi prosiliśmy o dar przemiany życia. Dary Ducha Świętego zostały rozlane w naszych sercach. Dlatego, po powrocie do domów, musimy starać się żyć tą świętością. Niestety, bardzo często wydaje nam się, że nasze życie jest przecież dalekie od świętości. Bardzo często słyszymy, że dzisiejszy świat nie pozwala na świętość, bardzo ciężko jest wystrzegać się zła i czynić wszystko zgodnie z wolą Bożą. Często święci, których lubimy, których prosimy o orędownictwo, wydają nam się odlegli, uważamy, że nie możemy być tacy jak oni. Pomimo tego wszystkiego, musimy do świętości dążyć. Musimy wyzbyć się negatywnego myślenia i starać się żyć jak najdoskonalej, bo sam Bóg do tej doskonałości nas powołał. Jezus powiedział nam: „Bądźcie doskonali, jak doskonały jest wasz Ojciec w niebie.” To nie własnymi siłami mamy tę świętość osiągnąć, ale oddać się Bogu, który sam dotyka naszego życia. On, przychodząc na świat, pozwolił nam doświadczać i dotykać swojej świętości. Możemy to dostrzec szczególnie w konfesjonałach, gdzie człowiek robi kolejny krok ku świętości, w Eucharystii, kiedy przyjmujemy Go do swojego serca oraz wówczas, gdy człowiek otwiera się na Słowa, które Bóg do nas mówi, by nas prowadzić. Jeśli naprawdę otworzymy się na Bożą miłość i na Jego dary, przykazania nie będą celem, ale drogą do świętości, sakramenty nie będą obowiązkiem, a szansą na bliskie spotkanie z Bogiem. Kiedy czasem zdarzy nam się upaść, odejść od świętości, popełnić grzech, Dobry Ojciec daje nam sakramenty, abyśmy mogli do Niego powracać, abyśmy mogli być blisko Niego. Ojciec, powołując się na papieża Franciszka, przypomniał nam, że aby być świętym, musimy do tej świętości dążyć w swoim stanie. Rodzice otaczając miłością swoje dzieci, małżonkowie kochając i wspierając się nawzajem, my wszyscy wykonując swoją pracę najlepiej jak potrafimy. O. Witold Radowski przypomniał nam, że zostaliśmy dotknięci miłością i świętością Boga, dlatego jesteśmy zobowiązani do dążenia z całych sił do doskonałości, do której On nas powołał. Na koniec kaznodzieja prosił Matkę Tuchowską o wspomożenie, parafrazując nasze odpustowe wezwanie: Służebnico Ducha wspieraj nas w naszym życiu, wspieraj nas w naszym dążeniu do świętości.” Na koniec Mszy, zgromadzeni wierni ruszyli za Jezusem obecnym w Najświętszym Sakramencie i w procesji eucharystycznej okrążyli tuchowską bazylikę.

W ten ostatni Wieczór Maryjny na cześć Matki Bożej zagrała Sanktuaryjna Orkiestra Dęta.

Dziękujemy wszystkim, którzy włożyli wkład w organizację Wielkiego Odpustu Tuchowskiego i tym, którzy przybyli w tym czasie do Tuchowa, by oddać pokłon Matce Bożej Tuchowskiej. Na kolejny odpust zapraszamy w przyszłym roku!

br. Michał Zieliński

Foto: Krzysztof Jasiński, Krzysztof Świderski

Czytaj także: Program WOT, relacje poszczególnych dni


Czytany 2104 razy

Artykuły powiązane

W tej witrynie używane są cookies. Możesz je wyłączyć, ale strony mogą nie działać poprawnie. Więcej informacji…