W mammografii czas na Ryglice

W poszczególnych gminach regionu planowana jest aktywizacja programu mammograficznego. W sierpniu pod znakiem mammografii będą Ryglice i okolice.

Coraz więcej Pań uprawnionych do bezpłatnego udziału w programie badan mammograficznych decyduje się na ich przeprowadzenie. To wynik zakupu nowego, dokładnego cyfrowego mammografu przez  Centrum Zdrowia Tuchów.  Ponieważ teraz badanie można przeprowadzić szybko i skutecznie powoli zaczynają się tworzyć kolejki oczekujących. By ich uniknąć organizatorzy akcji w poszczególnych miesiącach postanowili traktować preferencyjnie mieszkańców kolejnych gmin. Dlatego właśnie teraz - w sierpniu – do tego, by upewnić się we własnym zdrowiu zapraszane są szczególnie mieszkanki gminy Ryglice.
O tym, że warto się przebadać przekonuje przykład jednej z mieszkanek Pogórza, która uważa, że mammografia uratowała jej życie.   

Mammografia w Ryglicach
 
Myślałam, że …to nie mój problem

- Rak był dla mnie problemem innych ludzi. Nie sądziłam, że może się przydarzyć akurat mnie. Musiałam się jednak z nim zmierzyć. Było to kilkanaście lat temu. Walczyłam, ale żyję - mówi amazonka Bożena P. z Ciężkowic.

Pani Bożena w 2001 roku mając 57 lat przeszła operację ginekologiczną. Na mammografię po zabiegu namawiał ją lekarz, ale jakiś czas zwlekała. W końcu zdecydowała się na badanie w jednej z placówek stacjonarnych. Kiedy otrzymała wyniki okazało się, że ma guza. Podczas kolejnego etapu diagnozy wykonywano jej USG. To badanie potwierdziło zmiany w lewej piersi.

- Już wtedy lekarka powiedziała mi, że w mojej sytuacji najskuteczniejszym rozwiązaniem będzie amputacja. Miałam cały szereg obaw, czy jest to pewno konieczne. – Jeśli chce pani żyć nie ma innego wyjścia – usłyszałam. Byłam zdruzgotana jakbym została ogłuszona tą wiadomością. Rzuciłam się w wir pracy, co okazało się sposobem na to, aby zupełnie się nie załamać. Byłam jak w transie czekając na wynik biopsji. Liczyłam jeszcze na to, że zmiany nie okażą się groźne i będą sobie mogła spokojnie funkcjonować z nimi. Jednak wyniki i tym razem nie postawiały żadnej wątpliwości - złośliwy nowotwór. Kiedy już wyznaczono termin operacji by o niej nie myśleć zajmowałam się głównie pracą na działce. Choroba, która była dla mnie abstrakcją tak brutalnie wtargnęła w mojej życie, że nie mogłam myśleć właściwie o niczym innym. Musiałam się z nią zmierzyć, a najtrudniejsze było to, że także mój mąż zaczął wtedy poważnie chorować. Wspieraliśmy się nawzajem i chyba łatwiej nam było zrozumieć te wszystkie lęki.

Operacja przebiegła pomyślne, ale był to dopiero pierwszy etap. Już podczas rekonwalescencji po zabiegu okazało się, że choroba jest bardzo ekspansywna. Lekarze zdecydowali się na podanie mi chemii. Wtedy było najtrudniej. Organizm walczył z lekami, które zwalczały mojego raka, a serce z ogromnym uczuciem żalu po odejściu męża. Na pogrzebie byłam taka słaba, że nie mogłam ustać nawet przez chwilę. Ale po pewnym czasie – mimo wszystko – znalazłam jaśniejsze strony mojej sytuacji. Myślałam o tych wszystkich ludziach, którym udaje się wygrać z chorobą. Myślałam także o tym, że mężowie najczęściej odchodzą wcześniej od swoich żon, dlatego w moim otoczeniu pojawia się coraz więcej wdów. Pomagała mi także wiara i modlitwa. Pojawiło się we mnie przekonanie, że to właśnie Bóg pozwoli mi wyjść z tego trudnego położenia. W lekturze Pisma św. powracałam do Księgi Machabejskiej z fragmentem: „...i przekonacie się, że nie zawiedzie się ten, kto w Nim pokłada swe nadzieje". Poczułam w końcu , ze jestem w jakimś punkcie zwrotnym. Wstałam, zrobiłam gołąbki, upiekłam ciasto. Starłam się jak najwięcej gotować dla dzieci. One i wnuki dawały mi siłę. Wróciłam do pracy. Z pewnego rodzaju spokojem czekałam na wyniki kolejnych badań. Potwierdziły one, że w moim organizmie nie ma żadnych rakowych zmian poza blizną.


Zaczęłam na powrót funkcjonować normalnie- opowiada dalej Pani Bożena. Dużo spaceruję, sporo jeżdżę, także za granicę. Nie oszczędzam się podczas pracy na działce. Funkcjonuję jak zdrowy człowiek. Mam ogromną wewnętrzną chęć życia. Staram się cieszyć z drobiazgów i często mi się to udaje. Kiedy byłam w szpitalu widziałam, że niektóre ciężko chorujące kobiety są bardzo źle traktowane przez rodzinę. Jedna z nich płacząc opowiadała mi, że syn bardzo się denerwuje za każdym razem, gdy ma ją przywieźć na chemię. Inna mówiła, że musi płacić mężowi pieniądze na paliwo za każde podwiezienie do szpitala. Spotykałam też kobiety, które wstydziły się, a nawet bały przyznać znajomym czy sąsiadom, że mają raka. Z drugiej strony spotkałam też kobiety, które pięknie pokazywały mi swoim przykładem, jak można z godnością znosić chorobę. Myślę, że w sumie choroba pomogła mi otworzyć się na ludzi. Teraz widzę wokół bardzo dużo ludzkiej troski i życzliwości, których doświadczam na co dzień. Oczywiście stres i niepewność towarzyszą mi za każdym razem, gdy robię badania kontrolne. Wiem jednak, że dzięki temu, że żyję i jak żyję – jestem dla niektórych kobiet nadzieją do walki z chorobą. Dlatego naprawdę warto się badać.

Ryglice, mammografia

Odsłon artykułów:
17392694

Odwiedza nas 267 gości oraz 0 użytkowników.

Top
W tej witrynie używane są cookies. Możesz je wyłączyć, ale strony mogą nie działać poprawnie. Więcej informacji…