Granica województw - granicą ratowania

Parę dni temu miał miejsce wypadek. Autobus z dziećmi zsunął się do rowu. Wyglądało groźnie. O wypadku rozpisały się ogólnopolskie media pewnie dlatego, że do akcji ratunkowej wezwano wiele służb z regionu i dziesiątki ratowników. Przyjechała straż z Dębicy, a nawet z Rzeszowa. Artykuł o tym: Wypadek autobusu z dziećmi w Jodłowej

Wypadek zdarzył się w Jodłowej Górnej, niedaleko Kowalowej. Ciekawe w tym wszystkim jest to, że do akcji nie wezwano strażaków z Kowalowej, Lubczy, Jonin, Ryglic, które są znacznie bliżej niż np. Dębica, czy Rzeszów. Nie wezwano dlatego, bo... są już w innym województwie.

Trochę dziwny jest ten polski system ratowniczy. W wypadku nie było większych szkód, zranień, czy ofiar. A gdyby było zagrożenie życia ludzkiego, to strażak zza miedzy nie będzie wzywany? A gdyby był pożar domu na granicy województw, to mają go gasić tylko strażacy z tego jednego województwa, a ci z drugiego mogą tylko popatrzeć sobie, bo nie są wzywani? Trochę to sprzeczne z zasadą, że do zdarzenia powinno się dotrzeć szybko.

/js/

Odsłon artykułów:
17328640

Odwiedza nas 1039 gości oraz 0 użytkowników.

Top
W tej witrynie używane są cookies. Możesz je wyłączyć, ale strony mogą nie działać poprawnie. Więcej informacji…